czwartek, 28 lipca 2016

1. Krew i biel

Witajcie. Jestem Crazy Queen, ale możecie mi mówić po prostu Crazy. To opowiadanie pojawiło się już na Wattpadzie. Nie jest to plagiat. Chcę tylko sprawdzić jak przyjmie się tutaj i czy warto zacząć pisać dalej je tutaj. Tak czy inaczej zapraszam na "Czerwień i Biel wojny (Crazyx Reversium)". Tylko czym jest Crazyx? Już wyjaśniam. To grupa dziewcząt, które stworzyłam inspirując się serialem Winx i innymi kreskówkami z magicznymi dziewczętami. No to czym jest Reversium? Reversium to wymiar, który jest odzwierciedleniem naszego. Niby jest inny, ale ma naprawdę dużo podobieństw. Nie przedłużając. 



Już mija tyle czasu od rozpoczęcia wojny. Wojny pomiędzy mną, a nią. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam szansę, by zakończyć to wszystko, ale teraz nie miałam wyjścia. Byłam ich nadzieją. Na to, że możemy być wolni, a szczęśliwi. Ciekawe, co przyniesie jutro. Modliłam się każdego dnia, o koniec tego wszystkiego. O koniec wojny. Jednak moje modlitwy nie miały być jeszcze spełnione. Nie teraz.  Póki jeszcze nie zabiję Wyroczni. Póki jej czerwień nie spadnie na glebę nie będę miała szansy, by porzucić to życie. 
- Jeden z prawej! - okrzyk mojej towarzyszki wyrwał mnie z rozmyśleń. - Ma miecz.
Spojrzałam przez celownik i namierzyłam mężczyznę. Jego ukryte w niebieskim mundurze ciało wygięło się, gdy nacisnęłam spust. Żadnej krwi. Tak wolałam. Magia wystarczy. Padł na ziemię. Nie chcę, by ci głupcy ginęli. Starałam się, żeby tylko ona poniosła konsekwencje tego co robi i jeszcze... Wstanie. Tak myślę. Zerkam na dziewczynę. Wygląda okropnie. Jej dłonie, które ściskają lornetkę drżą już od początku tego dnia. Żółta koszula jest pewnie z dwa rozmiary za duża, nie mówiąc o spodenkach, które jednak na szczęście podtrzymuje pasek. Jej policzki są poplamione czymś czarnym, pewnie błotem. Po chwili jej usta czerwone niczym krew wykrzywiają się. Krzyczy mi do ucha:
- Vex ma tarapaty! - jej słowa niczym pocisk uderzają mnie doszczętnie.
Jeszcze raz wracam do pozycji i spoglądam na teren. Dostrzegam jej różowe krótkie włosy fruwające na wietrze. Z kimś walczy. Wreszcie dostrzegłam kolejnego mundurowego. Następny wystrzał, by moje palce poczęły drętwieć.  Na szczęście zdążyłam, jak zawsze, w ostatnim momencie. Nie była zaskoczona. Odwróciła się, w kierunku skąd moja droga broń "Hera" wypuściła magiczny pocisk. Dostrzegła nas, bo nam pomachała. To znaczy, że już oczyściliśmy teren. Nie było do tego pewności, ale nie miałam zamiaru spędzać kolejnej godziny w błocie. Cała się lepiłam. Próby strząśnięcia z siebie mazi kończyły się na niczym. Przylgnęła ściślej, niż myślałam. Moja towarzyszka odparła widząc moje próby:
- Daj spokój. Umyjemy się w jakimś domu. Tu są nam przychylni.
Posłuchałam jej. Skierowałyśmy się w stronę Vex. Ta nie miała błota na sobie, ale jej ubrania były zaplamione krwią. Strasznie się to rzucało na jej białej koszuli. Znając życie pewnie pierwsza wskoczy pod prysznic. Jak na potwierdzenie, gdy tylko byliśmy blisko warknęła:
- Dziś ja się pierwsza myję księżniczko.
Miałam ochotę ją walnąć, ale byłam zbyt zmęczona. Sama dużo kaprysiła jak na przywódcę jednego z większych oddziałów rebeliantów. Ostatecznie parsknęłam tylko rozwścieczona. 
Mijają już trzy lata od rozpoczęcia tego wszystkiego. Nadal z takim samym sentymentem patrzę na wbitą w ziemię powiewającą czarną flagę i czerwoną gwiazdę. Dużo się działo. Jednak jak na razie to my rozdajemy karty. Wyrocznia za późno zorientowała się, co się dzieje. Prędzej czy później wygramy tą wojnę. Wojnę o wolność wyboru. Może lepiej wszystko opowiem od początku. Nie wiem czy czytaliście już inne dzieła moich przyjaciół. Nie wiem nawet, czy te kartki przetrwają czas. Jednak piszę. Tak już mam. Nie lubię opowiadać o takich dziejach nie inaczej, niż pisząc o tym. Wszystko zaczęło się prawie sześć lat temu. Wtedy gdy zmarła królowa. Flora umierała już od jakiegoś czasu, więc nie wzięliśmy z początku tego na poważnie. W końcu jednak uwierzyliśmy. Wtedy, gdy zobaczyliśmy jej martwe bezbronne ciało w szklanej trumnie. Dzięki magii zostanie taka przez setki lat. Taka czyli piękna, z tym czułym uśmiechem i w jej tak normalnych szatach. Nie wywyższała się. Nie starała się zrobić z siebie kogoś kim nie była. Jednak sprawiła, że Wubelandia była lepsza. Może ją idealizujemy. Nigdy jej przecież nie poznałam. Zmarła, gdy miałam dwanaście wiosen. To wszystko jednak, co o niej słyszałam świadczyło, o tym, że była mądra, dobra i z pewnością sprawiedliwa. Rozpoczęło się bezkrólewie. Trwało rok. Wtedy zjawiła się Wyrocznia, by jak sama twierdziła "zakończyć wojny domowe". Jednak nie tylko ja się kapnęłam, że czai się na niezajmowany dłużej tron. Powołując się na nasze legendy i tradycje wcisnęła nam, że została tu zesłana z góry, by dać nam pokój. Wyciągnęliśmy dłonie w kierunku osoby, która mogła być wybawicielem, a okazała się diabłem. Zamiast obiecanej nam bieli dostaliśmy czerwień. Czerwień krwi.